Aussie - 360 i Hilltop Hoods (felieton)

sobota, 6 lutego 2010
Zastanawiam się ilu z Was już dawno przestało szukać nowości? Ilu z Was przestało za tym pędzić? Ilu ma podejście: jak coś w folijce do rąk wpadnie to wpadnie, a jak nie to nie. Zapewne jest garstka takich osób do których ja mogę siebie zaliczyć.

Już od dobrych kilku lat nie szukam nowości poza tymi od Rahima, Pezeta, Promoe i Looptroop. Już dawno postanowiłem poszerzać horyzonty na inne kraje. Zgodnie z zasadą "wszystko co najlepsze już zostało nagrane" świeżość krążka gra coraz mniejszą rolę. Skąd biorę kawałki, zapytacie? Tylko głupi nie odpowiada kiedy mądry pyta. Moje nowe kawałki biorą się z licznych godzin poszukiwań na forach, często wyszukuje tracków po gościnnych występach, biorą się też od znajomych. Ostatnio dzięki redakcyjnemu koledze Wezyrowi trafiłem na naprawdę niezły kawał muzyki. Mowa tu o 360, krążek 'What you see is what you get'.

Pochodzący z Australii raper powinien trafić w gust każdego kto lubi chillowe, 'niewypchane' bity oraz mnóstwo przemyślanych tekstów. Pewnym jest, że 360 techniką nie grzeszy jednak nawet wybrednych powinny zadowolić takie kawałki jak 'So Fake' i 'Subtle way o suicide' utrzymane w klimacie melancholijnym czy całkowicie z drugiego bieguna 'Badroom Jammin', 'What Yoy See is What you Get' czy 'Mamma mia'. Trzystasześćdziesiąt to nie pierwszy raz gdy patrzę przez ocean... i Andy.

Hilltop Hoods grupa, w której skład wchodzi dwóch nawijaczy (Pressure, Suffa) oraz jednen DJ (Debris), pochodząca z Adelaide'y w Austaralii zachwycili mnie już płytą 'The Hard Road Restrung'. Mocne kawałki, silny przekaz i świetne flow. Polecam fanom mocnego rapu acz nie koniecznie ulicznego. Wynikiem tegoż zachwycenia były późniejsze przestępstwa w postaci downloadu kilku innych krążków zespołu. I choć nie zachwycił mnie najnowszy z nich 'State Of The Art' to od płyty jeszcze starszej niż 'The Hard Road' czyli 'The calling' nie mogłem się oderwać przez długie wieczory. 'The Calling' jest płytą spokojną i raczej do wkręcania się wieczorami niż na wieczorne piwo przed wypadem do klubu. Ewidentnie należy się nad nią skupić i poświęcić jej kilka chwil co by przesłuchać każdy kawałek dokładniej.

Wnioski są jasne. Jeśli miałbym dziś tworzyć ranking to Polski rap znalazł by się o kolejne oczko niżej. Być może nie doceniam Polaków, być może jestem jakimś mało patriotycznym ignorantem. Tym bardziej, że dopiero rozpoczynam swoją przygodę z Aussie, ale już te kilka płyt 360 i Hilltop Hoods pokazuje mi, że w Polsce znajdzie się zaledwie kilku wykonawców na takim poziomie nie tylko technicznym ale i intelektualnym.

V!
Brikston.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Już nie 5!, tylko V!?

Prześlij komentarz