Jay-Z - Blueprint 3 - recenzja

piątek, 11 września 2009


Rok 2009 jest dla hip hopu i rapu bardzo dobrym rokiem. Wiele świetnych produkcji tak w Polsce, jak i za granicą już wyszło, wiele jeszcze wyjdzie. W chwili gdy gorąco oczekuję kolaboracji Buckshota z KRS-One’m, w łapska (a raczej na słuchawki) trafił mi najnowszy album Jaya-Z, mianowicie kontynuator serii „Blueprint”, oznaczony numerem „3”. O Shawnie Carterze można powiedzieć, że osiągnął na rapowej scenie wszystko. Nagrody Grammy, MTV, BET, wielomilionowe nakłady, piękna żona, hajs, rozgłos. Jay jest gwiazdą wielkiego formatu i spokojnie mógłby dać sobie spokój z rapem, odchodząc na zasłużoną emeryturę. Zwłaszcza, że z płyty na płytę z formą jakby gorzej, a wspomniane odejście zapowiadane jest co jakiś czas. Ale Hova nie próżnuje. Jego „Rockafella records” daje nam w tym roku solidną dawkę dobrego rapu. 

Ale od początku…

Pierwszy „Blueprint” wyszedł osiem lat temu. Na krążku znalazło się sporo hitów pokroju „Takeover”, „Jigga that Nigga”, „U don’t know” czy „Renegade”. Album oceniony bardzo wysoko (5. miejsce magazynu „The Rolling Stones” w kategorii top 10 albumów 2001 roku) ugruntował pozycję Jaya na hip hopowym rynku.
Wydana rok później kontynuacja, w postaci dwupłytowego „The Blueprint 2 The Gift & The Course”, nie powtórzyła sukcesu poprzedniczki, aczkolwiek single „Bonnie & Clyde” oraz „Excuse me Miss” długo zajmowały wysokie miejsca na listach przebojów.

No i trójka…
Siedem lat po drugim „Blueprincie” i sześć po dokładce w postaci ”Blueprint 2.1

Jay-Z się postarał. Całość (w większości, bo 7 na 15 tracków, wyprodukowana przez Kanyego Westa) brzmi świetnie i świeżo. Znakomici goście w postaci właśnie Kanyego, Alicii Keys, Rihanny, Pharella, Young Jeezy’ego, czy Swez Beats świadczyć może o różnorodności materiału na płycie. I tak właśnie jest. Od przepełninego optymizmem „Empire State of Mind” ze świetną Alicią Keys w refrenie, po nostalgiczne „Wenus vs Mars”. Od szybkiego „A star is born” po wolniejsze „Young Forever”. Płyta pełna jest skrajności. Wszystkie jednak świetnie ze sobą współgrają, tworząc mieszankę porównywalną do tego co mogliśmy słyszeć na „Kingdome Come”. Jay-Z widocznie dźwignął się z dołka pt. „American Gangster”. „Blueprint 3” jest dobrą płytą i myślę, że powinni sięgnąć po nią nie tylko fani Shawna. To ponad godzina świeżej muzyki, bez słabszych momentów. To całkowite ugruntownie Jaya-Z na pozycji „jednego z najlepszych artystów muzyki popularnej XXI wieku”. I chyba jedna z najlepszych tegorocznych płyt. Szerze polecam.

A Wy możecie posłuchać fałszującego Jaya-Z w singlu promującym album - „D.O.A (Death Of Autotune”):

0 komentarze:

Prześlij komentarz