Chyba jeszcze nigdy o Polskim raperze nie było tak głośno jak po ostatnim koncercie Peji w Zielonej Górze. Jaki jest Peja można się spierać w nieskończoność. Można mówić że ulicznik, że cham, że kiepski raper. Tak czy inaczej niezaprzeczalnym faktem jest to iż poznaniak na pewno coś osiągnął i stał się z podrzędnego artysty osobą medialną i dla wielu wzorem do naśladowania.
Za ten tekst miałem zabrać się już jakiś czas temu jednak zdecydowałem się poczekać na wypowiedź rapera. Czekałem, czekałem no i się doczekałem. Praktycznie na każdym portalu można było znaleźć odnośnik do reportażu w programie "Uwaga!". Pomyślałem, że jak zajęła się tym "Uwaga!" to program będzie zrobiony solidnie oraz obiektywnie. Ale może najpierw wspomne czemu zaczynam od końca. Dzieje się tak ze względu na to iż właśnie w "Uwadze!" mamy dokładny obraz tego co się działo pod sceną, jak zachowywał się "poszkodowany" 15 latek, publiczność oraz artysta. Po programie spodziewałem się przede wszystkim obiektywizmu, którego niestety zabrakło. Jeśli wszystkie inne media typu Polsat, wp.pl, Fakt i inne robiły z Peji potwora tak TVN zrobił z artysty człowieka który przeszedł duchową przemianę (oczywiście na rzecz dobra). Nic lepiej nie mogło uciszyć opinii publicznej jak ukazanie sprawcy w świetle poszkodowanego przez życie. Uważam, że ludzie przechodzą przez różne bagna a każdy ponosi konsekwencje swoich czynów o czym wspomniał w programie Hirek Wrona. Tym razem nie powinno być inaczej. Ubrany w elegancką koszule Peja siedząc na eleganckim fotelu w pięknym domu opowiada o tym jak wyszedł z bagna. Do tego dochodzi elegancka i piękna żona stojąca z artystą na balkonie a w tle zachód słońca, obrazek rodem z bajek. Osobiście interesuje się PR i śmiem twierdzić że zagrywka mająca na celu rozgrzeszenie artysty w oczach opinii publicznej. Tyle co do samego programu.
Przejdźmy do zachowania artysty podczas koncertu. Każdy ma swoje granice, fakt ale czy artyście, jak na polski rynek muzyczny, nie małego kalibru wypada tak zareagować? Czy nie można było zwrócić się do ochrony? Można. Zgodnie z literą prawa artysta powinien ponieść konsekwencje. Nie ma też co ukrywać, piętnastolatek przeholował. Niemniej jednak nie tłumaczy to osoby o tyle starszej i wiele bardziej doświadczonej życiowo (scenicznie) jak Peja. O dzieciaku można powiedzieć tylko i wyłącznie "debil". Co takiemu można zrobić? Zlinczować nie można... a jednak! Jeśli sąd nie wyda wyroku skazującego okaże się że lincz jest dozwoloną formą usunięcie frustrujących nas osób z koncertu. Niektórzy mówią "co dzieciak tam robił skoro nie lubił Peji?" a no na koncercie występowali inni artyści albo po prostu zapłacił za bilet tylko i wyłącznie by pokazać środkowy palec Peji, ot idiota czerpie przyjemność z takiego zachowania. Ciekawe tylko czy jest obecnie zadowolony z wyniku swojej inicjatywy.
Równie ciekawą sprawą jest postawa jaką wykazały się osoby tak naprawdę odpowiedzialne za to wszystko czyli nikt inny jak Urząd Miasta Zielona Góra i pracownicy ochrony. Media Urząd Miasta zostawiły tak naprawdę bardzo szybko w spokoju. Bo urząd taki jest niemedialny, kiepsko się sprzeda a dodatkowo ten zwalił wszystko na artystę obiecując (i jednocześnie umywając ręce) :"Peji nigdy więcej do Zielonej Góry już nie zaprosimy". Urząd rzucił również kamień w stronę firmy ochroniarskiej, którą sam zresztą zatrudnił! Każdy organizator koncertu ponosi konsekwencje tego co się na nim działo.
Podsumowując wina jak zwykle leży po środku. Po stronie Peji bo mimo tego że powinien to nie wytrzymał, dzieciaka bo po prostu jest "kretynem", Urzędu bo zatrudnił kiepską firmę ochroniarską, firmy bo wykazała się brakiem profesjonalizmu i w końcu mediów, które szukają taniej sensacji podkręcając atmosferę. A najbardziej ucierpiała na tym subkultura hip hopowa. Bo jeśli "wjeżdżać" na artystę to widać jakich mamy raperów, natomiast jeśli "wjeżdżać" na dzieciaka mamy negatywny obraz polskiej subkultury.
Przejdźmy do zachowania artysty podczas koncertu. Każdy ma swoje granice, fakt ale czy artyście, jak na polski rynek muzyczny, nie małego kalibru wypada tak zareagować? Czy nie można było zwrócić się do ochrony? Można. Zgodnie z literą prawa artysta powinien ponieść konsekwencje. Nie ma też co ukrywać, piętnastolatek przeholował. Niemniej jednak nie tłumaczy to osoby o tyle starszej i wiele bardziej doświadczonej życiowo (scenicznie) jak Peja. O dzieciaku można powiedzieć tylko i wyłącznie "debil". Co takiemu można zrobić? Zlinczować nie można... a jednak! Jeśli sąd nie wyda wyroku skazującego okaże się że lincz jest dozwoloną formą usunięcie frustrujących nas osób z koncertu. Niektórzy mówią "co dzieciak tam robił skoro nie lubił Peji?" a no na koncercie występowali inni artyści albo po prostu zapłacił za bilet tylko i wyłącznie by pokazać środkowy palec Peji, ot idiota czerpie przyjemność z takiego zachowania. Ciekawe tylko czy jest obecnie zadowolony z wyniku swojej inicjatywy.
Równie ciekawą sprawą jest postawa jaką wykazały się osoby tak naprawdę odpowiedzialne za to wszystko czyli nikt inny jak Urząd Miasta Zielona Góra i pracownicy ochrony. Media Urząd Miasta zostawiły tak naprawdę bardzo szybko w spokoju. Bo urząd taki jest niemedialny, kiepsko się sprzeda a dodatkowo ten zwalił wszystko na artystę obiecując (i jednocześnie umywając ręce) :"Peji nigdy więcej do Zielonej Góry już nie zaprosimy". Urząd rzucił również kamień w stronę firmy ochroniarskiej, którą sam zresztą zatrudnił! Każdy organizator koncertu ponosi konsekwencje tego co się na nim działo.
Podsumowując wina jak zwykle leży po środku. Po stronie Peji bo mimo tego że powinien to nie wytrzymał, dzieciaka bo po prostu jest "kretynem", Urzędu bo zatrudnił kiepską firmę ochroniarską, firmy bo wykazała się brakiem profesjonalizmu i w końcu mediów, które szukają taniej sensacji podkręcając atmosferę. A najbardziej ucierpiała na tym subkultura hip hopowa. Bo jeśli "wjeżdżać" na artystę to widać jakich mamy raperów, natomiast jeśli "wjeżdżać" na dzieciaka mamy negatywny obraz polskiej subkultury.
0 komentarze:
Prześlij komentarz